S(h)een live: Marty Friedman & Gus G. Guitar Universe Tour 2014




Nigdy w życiu nie byłem w Warszawie. Gdy dowiedziałem się o tym, że Marty Friedman oraz Gus G grają koncert w klubie "Progresja", oraz gdy znalazło się towarzystwo, to pomyślałem, że nieprędko zdarzy się lepsza okazja żeby tam pojechać. Zwłaszcza, że ostatnio słucham bardzo dużo takiej muzyki. Bilet kupiłem prawie 2 miesiące przed koncertem. Kosztował 120zł. Można pomyśleć, że dużo, ale z drugiej strony - Marty Friedman to celebryta zarówno w Japonii, jak i w społeczności gitarowej. Zarówno z Jasonem Beckerem jak i z Megadeth pokazywał, co potrafi.. Gus G to też górna półka. Prawdziwa wirtuozeria - jakby nie patrzeć, trochę się nagrał z Ozzym. 

Po długim dojeździe do lokalu w którym miał się odbyć koncert (ponad 6h!) w końcu dotarliśmy. Chwilka na nabranie sił oraz przegrupowanie się i weszliśmy do środka. Nigdy nie byłem w miejscu w którym była wcześniej Progresja (w grudniu klub przeniósł się w obecne miejsce), więc ciężko mi porównać te dwa lokale. Nie było jakoś super tłoczno, zresztą nie - spodziewałem się tłumów. Jak to kiedyś ktoś dość trafnie stwierdził "shred to muzyka dla muzyków". Można się z tym zgodzić bądź nie, ale coś w tym jest. Koniec końców, klub został niemal zapełniony. Pierwsze co zacząłem sprawdzać - sprzęt. Już był cały rozstawiony, nic tylko się przyglądać, a potem słuchać.


GUS G




Na tym koncercie Gus G grał przez Blackstara Gus G signature, oraz paczkę Blackstar 412A/B 4x12 (można dorwać również pakę sygnowaną przez Gusa G). Natomiast jeśli chodzi o gitary, to miał dwie -  customowy ESP GUS-600 EC oraz ESP Gus G. NT. z sygnowanymi Seymour Duncan Gus G. Fire  Blackouts. Pedalboard na poniższym zdjęciu: 




Natomiast jeżeli chodzi o sprzęt do basu, to dostałem bardzo szczegółowe informacje na ten temat, ponieważ pochodzą od Ora Lubianikera - basisty Gusa G i Martyego Friedmana. Oto co mi podesłał na Facebooku:

"Bass - Mayones Custom Slogan Gothic 5 String
Amp - Aguilar DB751 head and DB810 Cabinet
Pedals - Aguilar TLC Compressor, DarkGlass Electronics B3k Overdrive, Aguilar Agro Distortion, Aguilar ToneHammer DI.
Mogami Cables and Jumpers"


Setlista:
1. My Will Be Done
2. Eyes Wide Open
3. Blame It On Me
4. Vengeance
5. Summer Days
6. Just Can't Let Go
7. World On Fire (Firewind)
8. Into The Void (Black Sabbath)
9. Crazy Train (Ozzy Osbourne)





Moje wrażenia z występu: Rogi w górę! Niestety nie znałem setlisty gdy tam byłem, żadnych numerów również nie słyszałem, więc szedłem w ciemno. Nie zawiodłem się, Gus G. to zdecydowanie górna półka, jeśli chodzi zarówno o solosy, jak i kompozycję utworów (choć przyznaję że kawałków instrumentalnych słuchało się dziwnie). Mats Levén, frontman i wokalista zespołu Gusa G zdecydowanie podołał zadaniu, ma bardzo dobry, mocny wokal. Potrafił też rozkręcić publikę. Z ciekawszych momentów bardzo mi się podobało, gdy Gus G dostał od publiczności polską flagę, następnie położył ją na swoim wzmacniaczu. Widać że był ucieszony :) Gdy Gus G. spytał się, co dalej zagrać, wszyscy zaczęli rozbrajająco krzyczeć "SLAYER!!"



Niestety poleciała tylko jedna, dwie kostki. Złapalibyśmy jedną, ale niestety odbiła się koledze od ręki i zginęła gdzieś w tłumie.

To było bardzo zgrane show, wszyscy byli zadowoleni. Plus za to, że wszystko rozpoczęło się punktualnie co do minuty - to się coraz rzadziej zdarza! Nagłośnienie również super, wszystko było klarowne i czytelne. Bardzo ułatwiło to odbiór.

Set trwał 1.5 godziny.



MARTY FRIEDMAN


Jeśli chodzi o sprzęt, to duża część informacji na ten temat jest znana gitarzystom, ponieważ można je  znaleźć na stronie internetowej. Wzmacniacze ENGL, prawdopodobnie Special Edition, paka ENGL Vintage. Gitary różne, najpierw customowy siedmiostrunowy ESP, a następnie PRS (moim zdaniem, z racji endorsementu). Basista się nie zmienił, więc sprzęt został ten sam. Drugi gitarzysta korzystał prawdopodobnie z bardzo podobnego rigu do Martyego (gitary to ESP, jeden customowy na którym Friedman grał pierwszy kawałek, następnie inna wersja kolorystyczna). Jedyne co mogło się różnić, to pedalboard. Kilka fotek poniżej.




Gdy Gus G. skończył grać przyszła pora na Marty'ego. Publika długo skandowała jego imię, gdy nagle zabrzmiało intro i na scenie pojawił się prawie cały skład. Friedman wszedł po zagraniu wstępu przez resztę zespołu. Było to bardzo efektowne. Od razu poleciał Steroidhead - kawałek z płyty, która ma niedługo wyjść. Oczywiście przy drugim numerze musiały wystąpić drobne problemy techniczne, które na szczęście szybko zostały zażegnane. Marty również ostro zjechał nagłośnieniowca (moim zdaniem słusznie, słychać było że coś się nie zgadzało), zresztą zasłyszałem przy barze że zdenerwował się czymś, ale o tym za chwilę. Prawie po każdym kawałku, Marty rzucał kostki ze sceny - chyba mieliśmy dwie lewe ręce (albo za dużo napojów (;  ) i większość odbiła nam się od rąk, i w rezultacie nie złapaliśmy absolutnie nic. Setlista poniżej (tym razem zdjęcie!):



Niestety nie doczekaliśmy się rzeczy, na którą mieliśmy największą ochotę - jam session. Jak wspomniałem wcześniej, zasłyszałem przy barze że Marty wkurzył się o coś (niestety nie znam szczegółów) i po krótszym secie (godzina) zespół skończył grać. Wszyscy nadal cierpliwie czekali pod sceną, a tu nagle wchodzą techniczni i zwijają sprzęt... To był najgorszy punkt koncertu. Wyszliśmy z gigantycznym niedosytem, podczas gdy spodziewaliśmy się czegoś odwrotnego - przesytu solówek i szybkiego grania.

Pocieszyliśmy się kostkami które kupiliśmy w merch shopie (10zł za sztukę, rozbój w biały dzień!). Skoro mowa już o sklepiku, to byłem trochę rozczarowany. Wszystkie koszulki za 80zł, kostka za 10, były też płyty vinylowe. Wniosek nasuwa mi się jeden - ceny były za wysokie. Niestety nie wiem od czego to zależy, mówię to z punktu widzenia "szarego" uczestnika koncertu. Bardzo chciałem sobie kupić trasówkę, jednak 80zł to jednak przegięcie, zwłaszcza że kupowałbym bezpośrednio od zespołu, gdzie powinno być taniej. Trudno. 



AFTER PARTY


Kilka słów o samym lokalu - jedyne co mnie zdenerwowało to niemal kompletny brak miejsc siedzących - po wielu godzinach podróży strasznie bolały mnie plecy, szlag mnie trafiał przez to. Na szczęście koncert zadziałał znieczulająco :). Obsługa miła, dało się zagadać. Piwo nienajgorsze, cena do przeżycia jak na tę część Polszy (7zł). Powierzchniowo szału nie było, ale większa przestrzeń nie była potrzebna.

Udało nam się spotkać tylko jednego muzyka, z całego składu koncertowego - perkusistę, i to dosłownie na chwilę. Byłem pod wielkim wrażeniem sekcji rytmicznej (basista i perkusista) - zagrała dwa koncerty tego wieczoru. Bardzo żywiołowo i energicznie. W pewnym momencie śmialiśmy się, że basista ociera czapkę z potu ;) Nie dziwię się że się tak lało, w środku było gorąco. Wracając do spotkań - z jednej strony kolejny zawód, ale z drugiej - nie po to robią wejściówki VIPowskie, żeby każdy mógł się spotkać z zespołami. Zastanawiam się tylko czy te wejściówki dotyczyły tylko fotek z Martym i Gusem G, czy z całym składem. 


OGÓLNE WRAŻENIA


Wróciłem do domu zainspirowany i zmotywowany do dalszej pracy, oraz głodny wrażeń. Ogólnie jestem zadowolony, jednak set Friedmana mógłby być dłuższy, albo chociaż mógł zagrać jam session. Niedosyt po koncercie to bardzo niepożądane uczucie. Gdybym miał wybierać jeszcze raz, to na pewno bym poszedł. Bez chwili zastanowienia. Takie koncerty to potężna dawka motywacji oraz zastrzyk wiary w swoje umiejętności - od tego wszystko się zaczyna. 

3 komentarze:

  1. Świetny koncert, jednak faktycznie skończył się za wcześnie. Byłam zdziwiona, że Marty tak nagle skończył swój występ i nie było wspólnego grania na które tak czekałam. Ale i tak było fantastycznie. Jestem pod wielkim wrażeniem Gusa, super występ, świetnie się bawiłam mimo tego, że nie znałam nic z jego solowej twórczości ;) Dzięki za relację, to chyba jedyna z koncertu w Warszawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. huhu, dodałam swoje Twojego blożka do linków :P

    OdpowiedzUsuń

 

Obserwatorzy

LIKE ON FACEBOOK